Saturday 21 July 2012

Podroz do wnetrza siebie




 Zawsze kochalam gory,ciagnelo mnie w miejsca odlegle, gdzie wszystko ma jakis ukryty sens,  geboki wymiar..Myslalam jogini,buddyzm,medyacja,szamanizm,Tybet,Mongolia,Indie,Peru..?i  zobaczylam... wschodzace slonce and Himalajami o 6 nad ranem.To byl Nepal.
Wybrana trasa trekkingowa dookola Annapurny uwazana jest za jedna z najpiekniejszych na swiecie.


















Cudowny blask w oczach Nepalczykow kryjacy w sobie ogromna wiare , respekt i poszanowanie kazdego zycia rozkochal we mnie swiat .















Plan zdobycia szczytu dziesiatej co do wielkosci gory swiata Annapurny wcale mnie jakos nie przerazal..z wyjatkiem pierwszego dnia na szlaku, kiedy to trzeba bylo przestawic sie na myslenie 'o teraz', ...zamiast ...o 'potem' by bez leku ufajac wskazowkom i madrosci wszechswiata pokonywac ciagnace sie bez konca skalne schody do nieba.


Pokonywanie w skupieniu kolejnych stopni to jakby wejscie w gleboki stan medytacji, w ktorej kazdy nastepny krok wznosi na wyzszy poziom swiadomosci i zrozumienia.
























 
Pogodzienie sie z palacym sloncem,ciezarem na placach, odciskiem na prawej stopie i nie patrzenie w gore a wylacznie na nastepny stopien (nawiasem ujmujac, swietna filozofia na zycie!) okazalo sie bardzo skuteczne w drodze na szczyt.
Z takim podejsciem wysilek staje sie przyjemnoscia, jest jakby niedostrzegalny a regularny oddech  jest kluczem do panowania nad cialem i umyslem. 
4130 m.n.p.m. ...a moglabym tak isc w nieskonczonosc...

Namaste